Krótki test: Renault Symbioz techno E-Tech full hybrid 145: Znana twarz, nowa postać

W ofercie Renault Symbioz pełni rolę pośrednika między modelami Captur i Austral, a jego głównymi atutami są przestronność i użyteczność.

Renault zastosowało dość prosty przepis na nowego Symbioza. Wzięli przednią część Captura, zapożyczyli z niego technologię napędu hybrydowego i sprawili, że stał się znacznie bardziej użyteczny, wydłużając go o osiemnaście centymetrów. Brzmi to prosto, ale nasz krótki, ale szczegółowy test wykazał, że nie jest to do końca prawdą, ponieważ Symbioz ma znacznie mniej wspólnego z Capturem, niż mógłby sugerować jego wygląd. Faktem pozostaje, że Captur i Symbioz są identyczne aż do przedniej szyby, ale - przynajmniej jeśli chodzi o wygląd zewnętrzny - na tym podobieństwa się kończą. Profil boczny zyskał nieco bardziej wyrazisty design ze względu na dłuższe drzwi, ale największą różnicą w porównaniu do Captura jest tył, który jest zupełnie nowy. Zgodnie z najnowszą stylistyką Renault tylne reflektory stały się wąskie i dość ostre, z pionowymi wcięciami pod nimi, które nie pełnią żadnej praktycznej funkcji, ale sprawiają, że tył wygląda potężniej.

To właśnie w tylnej części różnice są najbardziej zauważalne we wnętrzu, a konkretnie w bagażniku. Symbioz może pochwalić się bagażnikiem o pojemności 434 litrów, gdy tylna ławka jest maksymalnie odsunięta do tyłu, czyli o 140 litrów więcej niż w przypadku Captura. Otwór bagażnika ma również odpowiedni kształt, dzięki czemu załadunek jest bardzo łatwy. Mimo że akumulator układu hybrydowego ukryto pod bagażnikiem, Renault znalazło miejsce na koło zapasowe, co w dzisiejszych czasach jest rzadkością, ale w sytuacjach awaryjnych może okazać się nieocenionym dodatkiem. Tylną ławkę można łatwo przesunąć do przodu o szesnaście centymetrów, co znacznie zwiększa przestrzeń bagażową, ale jednocześnie wyraźnie ogranicza przestrzeń dla pasażerów siedzących w tylnym rzędzie. Ale gdy ławkę przesuniemy maksymalnie do tyłu, życie w drugim rzędzie staje się niezwykle przyjemne, ponieważ miejsca jest więcej niż wystarczająco, a okna są nieco większe niż w siostrzanym modelu Captur, więc poczucie przestrzeni jest jeszcze większe.

W pierwszym rzędzie siedzeń środowisko pracy jest dokładnie takie samo jak w Capturze, więc obowiązuje to samo, o czym już pisaliśmy nasza podróż przez Prekmurje z Captur. Na pochwałę zasługuje zatem interfejs informacyjno-rozrywkowy na platformie Google, a także ogólna ergonomia i wygoda wnętrza, a także przycisk służący do wyłączania irytujących systemów My Safety. Jedyną rzeczą, która nas niepokoiła, było umiejscowienie powierzchni ładowania indukcyjnego telefonu, która jest nieco ukryta ze względu na unoszącą się dźwignię automatycznej skrzyni biegów. Jednakże kabina Symbioza jest ogólnie bardzo przyjemna, a wygodne siedzenia sprawiają, że spędzanie czasu za kierownicą jest jeszcze łatwiejsze.

W chwili pisania tego tekstu Symbioz jest dostępny tylko w jednej wersji silnikowej, a mianowicie w dobrze znanym hybrydowym silniku z napędem na cztery koła znanym z modeli Clio i Captur o łącznej mocy 145 KM, który z biegiem czasu wcale nie stał się prostszy. Bazą jest 1,6-litrowy czterocylindrowy silnik o mocy 94 KM, który jest połączony z czterobiegową automatyczną skrzynią biegów. Ponieważ silnik cieplny nie może uruchomić się samodzielnie ze względu na brak sprzęgła, pełni on główną rolę generatora, zapewniając, że rozruch zawsze będzie realizowany przez silnik elektryczny. Akumulator jest stosunkowo niewielki – ma pojemność 1,2 kWh – ale mimo to przy niższych prędkościach Symbioz jest w stanie pokonać znaczną część podróży, korzystając wyłącznie z energii elektrycznej, co przekłada się również na zużycie. W naszym krótkim teście zużycie paliwa wyniosło bez problemu 5,1 litra na sto kilometrów, co jest doskonałym wynikiem biorąc pod uwagę rozmiary samochodu. Na wynik ten z pewnością wpłynął tryb jazdy B, który umożliwia jazdę na (prawie) jednym pedale, podobnie jak w pojazdach elektrycznych, a jego głównym celem jest oddanie jak największej ilości energii traconej podczas hamowania z powrotem do akumulatora. Sam układ napędowy działa przeważnie wzorowo i niezauważalnie, tylko od czasu do czasu zdarza się, że silnik spalinowy nagle zaczyna zwiększać obroty, aby naładować akumulator, dając kierowcy złudzenie, że jedzie na zbyt niskim biegu, chociaż nie jest to prawdą. Mocy jest też sporo, więc Symbioz nigdy nie czuje się niedostatecznie mocny.

Różnice w porównaniu do platformy są również widoczne w podwoziu, które jest nieco bardziej komfortowe niż Captur. Na naszych wyboistych słoweńskich drogach regionalnych samochód znakomicie amortyzował nierówności, czego spodziewaliśmy się po francuskich samochodach. W rzeczywistości zauważyliśmy, że Symbioz zapewniał wyższy poziom komfortu niż Captur. Układ kierowniczy sprawdza się przyjemnie zarówno podczas jazdy po mieście, jak i spokojnej żeglugi po drogach regionalnych, choć trzeba przyznać, że Symbioz nawet w trybie sportowym preferuje umiarkowanie nad dynamikę.

Podsumowując, Symbioz okazał się samochodem wygodnym, ekonomicznym, dobrze wyposażonym i przede wszystkim przestronnym, a to wszystko są zalety, których szukamy w samochodzie rodzinnym. Dlatego Symbioz wydaje się być całkiem racjonalnym wyborem do użytku rodzinnego. Dzięki hybrydowemu układowi napędowemu samochód ten przekona również tych, którzy chcą jeździć samochodem elektrycznym, ale nie są jeszcze gotowi na wszystkie kable i ładowanie związane z samochodami elektrycznymi. Cena podstawowego Symbioza z wyposażeniem Techno została ustalona na 30.990 XNUMX euro, ale za wersję z dodatkowym wyposażeniem, taką jak ta, którą mieliśmy okazję testować, trzeba zapłacić kolejne dwa tysiące euro więcej.

TEST POJAZDU ZOSTAŁ UMOŻLIWIONY PRZEZ FIRMĘ

spot_img

Więcej podobnych historii

POLECAMY